sobota, 7 grudnia 2013

Zwrot akcji [15]

- Wyjdziesz za mnie?
- Haha, nie wygłupiaj się!
- Pytam, czy za mnie wyjdziesz.
- Oczywiście, a teraz wstawaj.
- Ale ja pytam poważnie.
- Wiesz ile mamy lat?
- Wystarczająco, Kochanie.
Wstał, objął ją w pasie, spojrzał jej w oczy. Zatracili się w namiętnym pocałunku. W jej głowie roiło się od wielu, bardzo wielu myśli. Zastanawiała się, czy to co przed chwilą zrobił ma dla niego w ogóle jakieś
znaczenie, czy tylko się wygłupiał. Pytała go jeszcze wiele razy czy on tak na poważnie, za każdym razem odpowiadał, że tak. Złapał ją za rękę. Szli kawałek, w piękny, słoneczny, bardzo ciepły dzień. Odwrócił
się w jej stronę, przewrócił ją na ziemię, sam położył się koło niej. Leżeli chwilę patrząc na chmury. Opowiadał jej jak bardzo chce, żeby została jego żoną. Żeby była matką jego dzieci. Jak bardzo by chciał, żeby spędzili razem resztę życia. Odprowadził ją do domu. Nie potrafiła ogarnąć myśli, nie wiedziała, czy to, co przed chwilą się stało było prawdziwe. Chciała. Bardzo tego chciała. Przecież tak bardzo go kochała.
Czuła to samo, co on. Był dla niej wszystkim, całym światem, sensem życia, radością, powodem do uśmiechu. Każde, nawet najkrótsze spotkanie z nim cieszyło ją ogromnie, wywoływało na jej twarzy wiele
uśmiechu. Wracała do domu z iskierkami w oczach i motylkami w brzuchu. Po czym znowu tęskniła. Ktoś mógłby nazwać to rutyną, jednak to było coś pięknego, niesamowitego, magicznego. Oboje wierzyli, że
ich miłość przetrwa, że będzie pięknie, spędzą razem całe życie. Planowali wspólne wyjazdy, wakacje, nawet zamieszkanie razem. Planowali wspólnie spędzone wieczory. Mieli wybrane imiona dla dzieci. Marzyli o wspólnym, nawet biednym, życiu. To był bardzo dorosły związek, pomimo jeszcze dość młodego, nastoletniego wieku. To była prawdziwa, silna miłość, której, zdawałoby się, że nic nie zdoła zepsuć. A jednak. Wszystko zaczęło się psuć, pomimo tego, że ona, niestety, kochała coraz mocniej. Coś, z jego strony, się wypaliło, coś się skoczyło. Jej cały świat się zawalił.
- Lepiej będzie, jeżeli nie będziemy razem.
- Znowu się wygłupiasz?
- Nie. Zrozum. Tak będzie lepiej
- Nie wierzę! Co się stało?
- Sam nie wiem. To nie to samo. Nie kocham Cię.
- Słucham? Jak możesz!
- Przepraszam.
Siedziała sama, w pustym pokoju, który przywoływał tak wiele wspomnień. Ze słuchawkami w uszach, jej duszę wypełniała mieszanka rapu z bólem. Czuła, jak coś rozrywa ją od środka. Jak coś nie daje spokoju.
To miłość. Ogromna miłość, którą darzyła akurat jego. Znowu popadła w zamęt myśli. "Co jest ze mną nie tak? Przecież to dziecięca miłość. Ona nie powinna przetrwać. A trwa już tyle lat. Dlaczego? To nierealne. Dzieci się nie zakochują. Dlaczego to wciąż trwa? Dlaczego miłość jest coraz silniejsza? Nic już nie rozumiem." Rzuciła się na łóżko, płacząc w poduszkę, która już po kilku minutach była cała mokra. Ona do dziś, kocha coraz bardziej. Do dziś wierzy, że będzie jak dawniej. Że to tylko długi koszmar. Że się ułoży. Że on zrozumie. Że los się do niej uśmiechnie. Wciąż jest tą naiwną idiotką, która zrobi dla niego wszystko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz